Macie taką postać w historii, której  nie lubicie pomimo ogólnego zachwytu nad nią?

Ja mam. I jest nią Elżbieta Bawarska. I tak, zdaję sobie sprawę z tego, jak bardzo niepopularna jest to opinia. 

 

A zaczęło się niewinnie - od wyboru lektur na egzamin z historii powszechnej z XIX wieku.  Sięgnęłam wówczas po znakomitą biografię: Cesarzową Elżbietę autorstwa  Brigitte Hamann. Zajrzałam do niej również w tym roku - gdy na Instagramie wyznałam, że nie przepadam za słynną Sisi. A Wy zapytaliście „Ale jak to?!”.

 

Piękna i nieszczęśliwa

To rzeczywiście dwa najczęściej kojarzące się z cesarzową określenia. Z liberalnego bawarskiego  Possenhofen kilkunastoletnia Elżbieta trafiła na  konserwatywny wiedeński dwór, niezbyt przychylny młodej żonie Franciszka Józefa, bacznie obserwujący każdy jej krok i niewybaczający błędów.

I przez wiele stron jej biografii czułam wobec niej współczucie. 

A jednak, gdy skończyłam czytać ostatnią stronę, stwierdziłam,  że Sisi przede wszystkim  mnie drażni  - była kobietą z trudnym charakterem, narcystyczną i  ogarnięta obsesją swojego piękna. Na wskroś niesympatyczną. Przez wiele lat w Wiedniu bywała jedynie przejazdem, jawnie lekceważąc swoje obowiązki względem rodziny i poddanych.  

Wydawała fortuny na konie, rezydencje i podróże. Dobroczynność nudziła ją, choć wyjątkiem były szpitale psychiatryczne, które odwiedzała całkiem często. Nie był to jednak przejaw jej współczucia czy poczucia obowiązku - traktowała ich pacjentów raczej jako kurioza, które miały być dla niej dziwną formą rozrywki. 

 

                                        

Konie, czyli wielka miłość Sisi

 

Węgry a sprawa Sisi

Jeszcze przed przeczytaniem jej biografii wiedziałam, że cesarzowa była niezwykle aktywna w kwestii węgierskiej.  Im dłużej jednak czytałam o jej zaangażowaniu dla Węgrów, tym bardziej miałam wrażenie, że jej aktywność na tym polu obrosła pewną legendą. To nie geniusz dyplomatyczny Sisi czy też jej liberalne poglądy i wrodzona dobroć były motorem dla jej działalności - za to z pewnością wpływ miał fakt, że Węgier nie lubiła arcyksiężna Zofia. Sprawa węgierska była także dowodem na to, jak łatwo Sisi ulegała wpływom osób, które żywiły do niej jakąkolwiek sympatię, niekoniecznie potrafiąc racjonalnie ocenić sytuację.   (B. Hamann pisze m.in. „Sisi była posłusznym, a nawet fanatycznie oddanym narzędziem Gyuli Andrássyego [węgierskiego polityka] do jego politycznych celów”).  Słowo fanatyzm oddaje chyba właściwie jej oddanie wobec sprawy Węgier - był to dla niej temat numer jeden nawet wówczas, gdy Austria wykrwawiała się podczas wojny z Prusami i traciła hegemonię wśród państw niemieckich (co dramatycznie odbijało się na jej poddanych).  Sisi nie potrafiła przyjąć do wiadomości, że cesarz musi myśleć także o innych prowincjach (np. o Czechach, które spustoszone były w wyniku walk). Nie przejęła się również informacją, że Austria (na mocy pokoju w Nikolsburgu) musi zapłacić 20 milionów talarów - dopiero wówczas wojska pruskie przestaną okupować kraj. Uznała natomiast, że jest to świetny moment, by kupić sobie zamek na Węgrzech (z listu Franciszka Józefa „Jeśli chcesz, możesz pojechać do Gödöllő do rannych. Jednak nie oglądaj go tak, jakbyśmy chcieli go kupić, ponieważ nie mam teraz pieniędzy i musimy oszczędzać. Również posiadłości rodzinne zostały przecież straszliwie spustoszone przez Prusy, dawną świetność(…).” Ostatecznie zamek podarowali jej sami Węgrzy z okazji koronacji. 

 

(chwilowa) ulubienica ludu

Pomimo niechęci wśród arystokracji, cesarzowa mogła cieszyć się sympatią mieszkańców Wiednia. Z czasem jednak i ta sytuacja zaczęła się zmieniać na niekorzyść Elżbiety. Sisi bowiem nie tylko zaczęła być tylko gościem w mieście - ale jawnie lekceważyła obowiązki wynikające z jej roli. Wiedeńczycy obserwowali więc absencję cesarzowej np.  podczas umywania nóg w czasie mszy w Wielki Czwartek (np. w 1869 roku - Elżbieta bawiła wówczas na Węgrzech). Jak tłumaczy Hamann:

 

„W czasie uroczystości Wielkiego Czwartku było jeszcze więcej pokrzywdzonych. Otóż był zwyczaj, że cesarz umywał nogi dwunastu starcom z przytułku, którzy następnie otrzymywali suty posiłek i podarki. Cesarzowa czyniła to samo z dwunastoma biednymi staruszkami. Ale zwykle tylko cesarz spełniał ten publiczny akt pokory, toteż rokrocznie dwanaście staruszek pozbawionych było dobroczynnych darów i niepowtarzalnego przeżycia"

 

Szalę goryczy przelał jednak brak Elżbiety podczas otwarcia wiedeńskiej opery. Wydarzenie to było kilkukrotnie przekładane ze względu na przeciągający się pobyt Elżbiety na Węgrzech. Ostatecznie cesarzowa odwołała swoją obecność chwilę przed inauguracyjnym spektaklem. Aby nieco udobruchać wiedeńczyków, Sisi musiała pokazać się na procesji Bożego Ciała (przez siedem lat unikała uczestnictwa w tym wydarzenia). Żona posła belgijskiego pisała na ten temat „ Wszyscy byli wściekli, gdyby dzisiaj się nie pokazała na procesji, wybuchłaby rewolucja”. 

E. Tull, Koronacja Franciszka Józefa i Elżbiety na króla i królową Węgier

 

Jaka teściowa, taka synowa 

Jednym z wrogów Sisi (choć nie od początku - wszak to ona zaaranżowała to małżeństwo) - była matka Franciszka Józefa, arcyksiężna Zofia. I rzeczywiście, gdyby potraktować biografię Sisi jako powieść - Zofia byłaby pierwszorzędnym czarnym charakterem. Tym bardziej dziwiło mnie zachowanie Sisi, gdy sama została teściową. Na każdym kroku udowadniała bowiem Stefanii, że jest niewystarczająco dobrą żoną dla arcyksięcia Rudolfa. Winiła ją także o tragedię w Mayerling.  Synowej potrafiła powiedzieć prosto w twarz, że "wstydzi się jej przed ludźmi". Było to jednak typowe zachowanie Sisi - lubiła wytykać błędy innym, uważając jednocześnie, że sama jest bez wad. 

 

 

Team Franciszek Józef

To nie jest tak, że jestem złym człowiekiem i nie widzę innych rzeczy. Czytając biografię Sisi współczułam jej antypatycznej teściowej i życia w miejscu, które krępowało ją niczym gorset. Rozumiem, że jako młoda dziewczyna znalazła się pod ostrzałem na archaicznym dworze wiedeńskim - co dla bawarskiej księżniczki musiało być traumatycznym przeżyciem. Doceniam jej działalność dobroczynną  z pierwszych lat życia na dworze - nie na pokaz i nie pod publiczkę. Żałuję, że w tych pierwszych latach w Wiedniu nie zaznajomiono ją z problemami politycznymi - pomimo tego, że sama była chętna.  Staram się rozumieć jej pewne zachowania. Ale mimo to - po prostu jej nie lubię. Żal mi Franciszka Józefa, który „czuł się zmuszony do okazywania jej uniżonej wdzięczności za najdrobniejszą oznakę jej przychylności”. Nie rozumiem też jej  wielu dziwnych zainteresowań - np. wchodzenia obcym ludziom do domów (ale może się czepiam ;-) ) 

                   

Rodzina cesarka podczas wakacji w Gödöllő (ok. 1870 r.) 

 

 

A wszystkiemu winna popkultura…

Jednocześnie Sisi jest znakomitym przykładem do tego, jak pewne postacie historyczne funkcjonują w społecznym wyobrażeniu i popkultura kształtuje nasze wyobrażenie o historii. Gdy bowiem cesarzowa pojawia się w rozmowach i mówię o niechęci do niej, zazwyczaj w odpowiedzi słyszę, jak piękne były filmy o Sisi z Romy Schneider lub - jak cudowna była animacja Princess Sissi. Ale Elżbieta nie była tak odważna i zdecydowana - kierowała się najczęściej własną wygodą i kaprysem. Kiedyś zagadnęłam o Sisi swojego Promotora - wysłuchał moich argumentów i zapytał, czy taką samą niechęcią darzę księżną Dianę. I gdy jesienią po raz kolejny zajrzałam do biografii cesarzowej z łatwością wychwyciłam podobieństwa między życiorysami obu pań - szczególnie będąc po czwartym sezonie  serialu 

The Crown. Złapałam się jednak na tym, że moje wyobrażenie Diany to Diana z serialu. Uciekam więc od tego porównania - przynajmniej dopóki nie przeczytam solidnej biografii Królowej Ludzkich Serc. Obecnie w Wiedniu piękna cesarzowa jest przede wszystkim marketingowym produktem - nie ma chyba pamiątki, która nie byłaby ozdobiona wizerunkiem Sisi. Od 2004 roku funkcjonuje także jej muzeum. 

 

 

Trust me, I'm a historian

 Jeden aspekt w kulcie Elżbiety, na który chciałabym szczególnie uczulić. Moja opinia o niej bazuje na naprawdę solidnej pracy naukowej - nie ma chyba lepszej biografii Sisi niż ta przygotowana przez Brigitte Hamann, historyczkę, która wiele lat swojego życia poświęciła na badania historii Niemiec i Austrii (jej rozprawa doktorska dotyczyła arcyksięcia Rudolfa, na swoim koncie ma też edycje źródłowe (np. listy cesarza Franciszka Józefa do Schratt czy poetycki dziennik Sisi). To nie jest opinia oparta o artykuł pisany pod tezę o najbardziej nieszczęśliwej cesarzowej świata. To nie jest opinia, którą wyrobiłam sobie po przeczytaniu tekstu niepopartego źródłami (czy chociażby solidną bibliografią). Rozumiem, że ktoś może Sisi lubić (widziałam, jak często wymieniana jest jako ulubiona postać w historii). Naprawdę warto jednak zbudować swoją opinię na czymś więcej, niż na artykule w internetowym portalu.

Jasne, możecie powiedzieć, przecież sama publikuję w internecie. Ale widzicie - mi nie zależy na tym, byście teraz Sisi nie lubili. Ale jeśli zainteresowałam Was na tyle, że sięgniecie po jej biografię, poszukacie innych źródeł - wtedy uznam to za sukces. 

Zaczęłam od egzaminu z XIX wieku i na tym wątku skończę. Po czasie muszę też przyznać, że Sisi miała pecha - jej biografię czytałam po przeczytaniu książki o królowej Wiktorii, interesowałam się już wtedy Charlottą Koburg (żoną Maksymiliana, cesarza Meksyku i brata Franciszka Józefa) czy Eugenią de Montijo. Na ich tle  Sisi wypadała po prostu (o zgrozo!) o mało interesująco. Dziś jest dla mnie dziewiętnastowieczną celebrytką, wokół której narosła legenda o pięknej i nieszczęśliwej cesarzowej.  

 

Sisi. Cesarzowa nielubiana

31 grudnia 2020
Dziewczyna z historią. Ciekawostki historyczne, profesjonalne artykuły o historii. Prelekcje historyczne.
Imię i nazwisko
Twój e-mail:
Chcę otrzymywać newsletter od Dziewczyna z historią
Wyślij
Wyślij
Formularz został wysłany — dziękujemy.
Proszę wypełnić wszystkie wymagane pola!

Chcesz być na bieżąco?

 

Zapisz się do newslettera Dziewczyny z historią:

Dziewczyna 
historią

Dziewczyna 
historią

agata@dziewczynazhistoria.pl

Znajdziesz mnie na: